Dziady część II lub Nie ma mocnych. Epopeja odszkodowawcza. Bartłomiej Krupa, Dziennik Ubezpieczeniowy, 23.07.2012

Doradztwo odszkodowawcze okazuje się być nieprzebranym źródłem inspiracji nie tylko dla drobnych form literackich. Zachęcony debiutem, postanowiłem dalej próbować swoich sił. Jako że najciekawsze historie pisze życie, gotów byłem poszukiwać w aktach spraw historii do sfabularyzowania, niemniej jednak historia znalazła mnie sama – negatywny spór kompetencyjny pomiędzy TUW TUW  a UFG opisywany przeze mnie nie tak dawno znalazł swój dalszy ciąg. TUW TUW, który od miesięcy odsyłał sobie akta z UFG, nie uląkł się ministerialnych okólników i zgodnie z dotychczasową tradycją zwrócił je ponownie do Funduszu.

TUW TUW kontra UFG

Nie wydało mi się to już nawet śmieszne ani warte komentarza – postanowiłem po prostu upublicznić stanowisko ubezpieczyciela, aby każdy ocenił je sam, co niniejszym czynię. Po chwili namysłu postanowiłem jednak pójść za ciosem i zgodnie z wzorcami bestsellerów przygotować trylogię. Własne tytuły mogą być czasem zbyt prowokujące, więc postanowiłem zapożyczyć je z dzieł, które już osiągnęły sukces. Na myśl przychodziły „Dwie wieże”, ale skojarzenia są zbyt pejoratywne, skłoniłem się więc w kierunku „Dziadów” i nie to, żebym komukolwiek zarzucał dziadostwo, a byłoby to raczej odprawianie gusłów i rytuałów nad poszkodowanym, który nie dotknął pieniędzy ni razu. Równie dobre wydały mi się wzorce filmowe, bo widać, że bohaterowie jakkolwiek się spierają, to w jakże zabawny sposób, kiedy wróg jest już taki swój, na własnej krwi wyhodowany.

Niestety tytuł to jeszcze nie utwór – przyszło mi więc zastanowić się, jak rozwinąć wątek już niemal wyczerpany, aby nie wchodzić w obszar nie tak bliskiego mi prawa wodnego i nie lać wody. Z inspiracją przyszła ponownie klasyka i parafrazując Hamleta, postanowiłem rozprawić się z bolączką: pozywać czy nie pozywać, oto jest pytanie?

Pozywać czy nie pozywać ?

Sytuacja prawna poszkodowanego pasażera, nieprzewożonego z grzeczności, ani nie będącego współwłaścicielami pojazdu, wydaje się być najprostszą z możliwych. W przypadku zderzenia z innym pojazdem płatność jest pewnikiem. Obaj kierujący odpowiadają solidarnie na zasadzie ryzyka, a jednoczesna egzoneracja obu, ze względu na powstanie szkody na skutek działania siły wyższej, należy do najrzadszych rzadkości. Podobnie jest zresztą z wyłączeniem odpowiedzialności ze względu na powstanie szkody wyłącznie z winy osoby trzeciej – wystarczy, że osoba ta oddali się i nie zostanie ustalona, a już nie sposób udowodnić możliwości ponoszenia przez nią winy i egzoneracja upada.

Skoro sprawy  powyższego typu są takie proste, to zapewne poszkodowany, który chciałby mieć pełnomocnika na koszt zakładu ubezpieczeń, musi się liczyć z tym, że usłyszy, iż nie był to koszt niezbędny. Tak więc jego roszczenia mogą  zostać oddalone i to nawet nie automatycznie, tylko być może po szerszej analizie sytuacji.

Poszkodowany zniechęcony wizją odsyłania od Annasza do Kajfasza (czy jak wolą inni w tę i na zad) może jednak i tak wynająć profesjonalnego pełnomocnika wskazując, że skoro w najprostszej pod kątem odpowiedzialności szkodzie, dwa profesjonalne podmioty nie są w stanie ustalić kto ma płacić, to skąd on biedny ma to wiedzieć.

Gdy pojawia się pełnomocnik

czytaj całość w Dzienniku Ubezpieczeniowym