Uchwała Sądu Najwyższego stanowi jurydyczne potwierdzenie tezy, że niekiedy osoba dochodząca roszczeń odszkodowawczych może być bezsilna w przypadku nadużywania dominującej pozycji przez zakład ubezpieczeń w relacji z konsumentem. W takich sytuacjach niezbędne okazuje się skorzystanie z pomocy profesjonalisty, który choć w pewnym stopniu doprowadzi do wyrównania pozycji stron sporu. Podobnie jak w przypadku innej uchwały wydanej w wyniku wniosku Rzecznika, a dotyczącej pojazdu zastępczego, tak również i w tym przypadku nie przyjęto zasady automatyzmu. Wydaje się to słusznym założeniem, niemniej jednak najbardziej prawdopodobnym tego skutkiem będzie kwestionowanie przez ubezpieczycieli trzech faktów: 1. że w danym konkretnym przypadku poniesienie kosztów pełnomocnika było niezbędne, 2. że w danym konkretnym przypadku koszty pełnomocnika były uzasadnione, 3. że pełnomocnik jest osobą mającą niezbędne kwalifikacje zawodowe.
Niezbędność skorzystania z pomocy pełnomocnika mogą uzasadniać czynniki natury ogólnej, a dotyczące mających miejsce powszechnie nieprawidłowości w praktyce likwidacji szkód osobowych. Wskazywać na to może stanowisko KNF w sprawie naruszania terminów likwidacji szkód, stale rosnąca liczba skarg do Rzecznika Ubezpieczonych, czy wyniki badań Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości unaoczniające, że zakłady ubezpieczeń zaniżają wysokość świadczeń w stosunku do kwot zasądzanych przez sądy powszechne. Trzeba się jednak liczyć z tym, że przesłanki takie łatwo negować mówiąc poszkodowanemu, że jak długo jego konkretne uprawnienia nie zostaną naruszone poprzez bezzasadne opóźnianie wypłaty jego świadczenia lub jego ograniczanie, płacąc pełnomocnikowi doprowadza jedynie do zwiększenia rozmiaru szkody. Równie łatwo jednak wskazać, że jego obowiązkiem jest zapobieganie zwiększeniu szkody, a każdy dzień zwłoki ubezpieczyciela może do tego prowadzić. Ubezpieczyciele będą jednak pozbawieni oręża w tych sprawach, w których odmówili zaspokojenia roszczeń i zmuszeni byli do zmiany stanowiska dopiero po włączeniu się pełnomocnika, czy dopuścili się rażącej przewlekłości. Otwierają się więc szerokie możliwości wystąpienia z roszczeniami w postępowaniach już zamkniętych (lecz nie ugodą), w których zakłady ubezpieczeń potrącały zasiłek pogrzebowy, odmawiały wypłaty odszkodowania współwłaścicielom pojazdów, czy (co wciąż ma miejsce) w sposób oczywiście nieuzasadniony uzależniały wypłatę zadośćuczynienia z art. 446 par 4. k.c. od przedstawienia dokumentacji medycznej.
Niewątpliwie pole do szerokiej interpretacji stwarza wymóg wykazania, że koszty były poniesione w wysokości uzasadnionej. Uznanie kosztów pełnomocnika za uzasadnione może być dla niektórych przedstawicieli zakładów ubezpieczeń nie do przyjęcia co do zasady, więc każda wysokość może być negowana. Można mówić o średniej rynkowej na poziomie dwudziestukilku procent od uzyskanych świadczeń, ale na pewno dodatkowym podparciem dla wykazania zasadności nakładów na pełnomocnika mogą być stawki z rozporządzeń określających minimalne stawki adwokatów i radców prawnych. Oczywiście może tu być mowa jedynie o stosowaniu odpowiednim, a nie wprost, ale jeżeli poszkodowanemu, który przed sądem wyegzekwuje ponad 5000 zł należy się w myśl rozporządzeń zwrot od 1200 zł do sześciokrotności tej kwoty (jednak nie więcej niż WPS) to nie ma podstaw, aby negować zasadność żądania takich samych kosztów jeżeli spór uda się zakończyć bez uciekania się do wytoczenia powództwa. Jeżeli zaś mamy do czynienia ze szkodą o niewielkich rozmiarach, za którą ubezpieczyciel wypłaci ponad 1500 zł stawka minimalna wynikająca z rozporządzenia wynosiłaby 600 zł. Zgodnie z par. 2 ust 1 rozporządzenia ministra sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu adwokat może ustalić stawkę niższą jedynie w wyjątkowych przypadkach. To samo 40 % w przypadku, które w przypadku adwokata stanowi minimalną stawkę, a której obniżenie wymaga szczególnego uzasadnienia, w przypadku doradztwa odszkodowawczego ocenianie jest skrajnie pejoratywnie, jako uszczuplanie środków które powinny trafić do poszkodowanego. Trudno będzie dalej stosować taką retorykę.
Nawiązując do stawek adwokatów nieuchronnie zmierzam do trzeciego kryterium zasadności roszczeń o zwrot wydatków na pełnomocnika, a mianowicie posiadanie przez niego niezbędnych kwalifikacji. Sąd wskazał na konieczność posiadania kwalifikacji, a nie uprawnień zawodowych, a najlepszym sprawdzianem kwalifikacji jest skuteczność. Jeżeli więc doradca odszkodowawczy zmusił ubezpieczyciela do zmiany pierwotnie odmownej decyzji, jest to najlepszym powiedzeniem jego kwalifikacji. Jak Sąd najwyższy rozumie posiadanie kwalifikacji zawodowych dowiemy się zapewne dopiero z uzasadnienia uchwały, niemniej jednak największe kancelarie odszkodowawcze uczestniczą rocznie w likwidacji większej ilości szkód osobowych niż przeciętny zakład ubezpieczeń, więc trudno będzie wykazywać brak kwalifikacji w odniesieniu do podmiotów o ugruntowanej pozycji rynkowej. Branża doradztwa odszkodowawczego już blisko rok temu przedstawiała Ministerstwu Finansów gotowość do poddania się weryfikacji zawodowej i potwierdzania posiadanych kwalifikacji. Kiedy PO i PiS prześcigają się w długości list zawodów, które chciałyby poddać deregulacji trudno oprzeć się wrażeniu, że uderzamy głową w mur ze swoją gotowością do podlegania nadzorowi, zdawania egzaminów i posiadania ubezpieczenia OC. Trzeba się jednak liczyć z tym, że wymóg posiadania kwalifikacji zawodowych może być polem do unikania przez ubezpieczyciel zapłaty za pełnomocnika pomimo ewidentnego spełnienia dwóch pozostałych przesłanek. W takiej sytuacji może skończyć się nie tylko tym, że ubezpieczyciel zapłaci za pełnomocnika przedprocesowego w likwidacji szkody, ale również za pełnomocnika procesowego w sporze o zwrot kosztów pełnomocnika przedprocesowego.