Ciszej nad tą trumną, czyli o braku automatyzmu w uchwałach SN i automatyzmie w odmowach PZU z art. 448 k.c., Bartłomiej Krupa, Dziennik Ubezpieczeniowy, 25.09.2013

Należy oddać ubezpieczycielom, którzy przez lata zaniedbywali działania PR w kierunku poszkodowanych, że ostatnio w tej dziedzinie poczyniono znaczne postępy. Jednym z przykładów tego trendu może być konferencja prasowa zorganizowana przez Polską Izbę Ubezpieczeń 23 września b.r., na której to przypominano, że nie ma automatyzmu w rozpatrywaniu roszczenia o koszty najmu zastępczego. Piękna ewolucja od tezy, że samochód zastępczy nie należy się nikomu, kto nie prowadzi działalności gospodarczej, do tezy, że nie każdemu kto nie prowadzi działalności gospodarczej należy się samochód zastępczy. Niby takie oczywiste, a jeszcze w uszach pobrzmiewają mi głosy toruńskiej konferencji, której partnerem była PIU, gdzie padały tezy, iż koncepcja „czystej utraty użycia” jak dotąd nie znalazła uznania w polskiej doktrynie i orzecznictwie, okraszane barwnymi przykładami i pytaniami o zasadność roszczenia o najem zastępczego radioodbiornika.

Obecnie można usłyszeć, że wyroki Sądu Najwyższego nie tworzą sytuacji zero-jedynkowej. Dla zilustrowania braku automatyzmu przedstawia się sytuacje, które nie mieszczą się w kryteriach wyznaczonych uchwałą Sądu Najwyższego z dnia 17 listopada 2011 r. W tej bowiem jasno orzeczono o wydatkach koniecznych i ekonomicznie uzasadnionych, jakkolwiek są to pojęcia, które każdorazowo wymagają interpretacji. Jeżeli więc mówi się o zawyżaniu stawek przez niektóre wypożyczalnie, to powinno być poza sporem, że wyrok oddalający w takiej sprawie nie przeczy uchwale SN, a wręcz przeciwnie, wskazuje, że nie została spełniona jedna z przesłanek w niej wskazanych. Rysuje się jednak obraz Rzecznika Ubezpieczonych i kancelarii odszkodowawczych, które wmawiają, że należy się automatycznie wszystkim i za wszystko. Na szczęście przed ich zakusami obroni dobry ubezpieczyciel, od którego zawsze można się dowiedzieć jak to jest naprawdę. Być może jednak poszkodowani będą jeszcze bezpieczniejsi, bo ubezpieczyciele w trosce o ich interesy (przecież nie własne) już spieszą z cywilizowaniem relacji i projektem regulacji prawnych, który ukróci takie niecne praktyki.

Nie zdumiewa mnie jednak ciskanie piorunami, w tych w których zwykło się nimi ciskać i tworzenie na przykładzie marginalnych sytuacji obrazu całości. To już było. Ciekawą nowością, jest ta troska o dobre postrzeganie, wrażliwość na własnym punkcie i poszukiwanie bliskości z poszkodowanym (bo przecież nie konsumentem), której tak wyraźnie brakowało gdy na rynku ubezpieczeniowym panowały warunki nazywane z angielska heavy weather. Ubezpieczycielom robi się przykro, kiedy posądza się ich o nierespektowanie uchwał Sądu Najwyższego, bo „rejony i okręgi” stoją za nimi.

W tej sytuacji czuję się zobligowany do jednoznacznego sformułowania tezy, ze wszelkimi konsekwencjami prawnymi: uważam za niestosowanie się do uchwały Sądu Najwyższego dziesiątek decyzji wydawanych każdego dnia, w których uznaje się, że nie ma podstaw prawnych do zaspakajania roszczeń o zapłatę zadośćuczynienia na podstawie art. 448 k.c. w przypadku roszczeń osób, które utraciły osoby najbliższe w wypadkach sprzed 3 sierpnia 2008 r.

Przykładem takiej decyzji jest stanowisko PZU S.A. z dnia 8 lipca 2013 r., w którym oddala się roszczenia oparte na art. 448 k.c. wskazując że „nie znajduje uzasadnienia w najnowszym orzecznictwie sądowym”.   Na potwierdzenie tej tezy przytacza się wyroki Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z dnia 15.10.2009 r., Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z 28.10.2010 r. oraz z 15.12.2010 r. Jakby tego „najnowszego orzecznictwa” było mało PZU S.A. dodaje: „Wzmocnienie naszego stanowiska oddalającego złożone roszczenie o wypłatę zadośćuczynienia czerpiemy też z krytycznych opracowań doktryny, która w całości kwestionuje trafność przyjętych przez Sąd Najwyższych rozstrzygnięć” (pisownia oryginalna). Wątek doktrynalny przewija się również dalej: „Sąd Najwyższy w uzasadnieniu zdał się dostrzec krytykę doktryny swoich rozstrzygnięć uznanych jako nieuprawnioną próbę kreowania („na siłę”) nowej postaci dobra osobistego”.  Miażdżącą krytykę Sądu Najwyższego PZU S.A. wywodzi również z uzasadnienia do nowelizacji wprowadzającej § 4 do art. 446 k.c. Odnosząc się do niego stwierdza się w stanowisku ubezpieczyciela: „Ponadto wyraźnie zaznaczono, co winno w zasadzie przesądzić na korzyść odmiennego poglądu niż prezentowanego przez Sąd Najwyższy, że skoro istnieje możliwość zadośćuczynienia w przypadku naruszenia dóbr osobistych wskazanych w art. 23 k.c. (…), to tym bardziej taka możliwość powinna istnieć w przypadku śmierci osoby bliskiej. (…) Zatem ustawodawca pomimo wprowadzenia nowelizacji art. 24 § 1 k.c. (…) nie brał pod uwagę możliwość dochodzenia zadośćuczynienia po śmierci najbliższego członka rodziny na podstawie art. 448 k.c. w zw. z art. 24 k.c.”

Wypada mi się zgodzić z wczorajszą wypowiedzią prezesa Tarkowskiego z PZU, że uchwały Sądu Najwyższego wyznaczają linię orzeczniczą, a każdy stan faktyczny należy oceniać indywidualnie. Nowsza od „najnowszego” orzecznictwa przytoczonego w decyzji odmownej PZU uchwała Sądu Najwyższego z  20 grudnia 2012 r. (III CZP 93/2012) też taką linię wyznaczyła.

W tym kierunku poszły m.in. wyroki Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z dnia 15 lutego 2013 r. (I ACa 839/2012), z dnia 20 lutego 2013 r. (I ACa 364/2012), z dnia 27 lutego 2013 r. (I ACa 864/2012), z dnia 19 kwietnia 2013 r. (I ACa 249/2012), wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dnia 23 stycznia 2013 r. (I ACa 746/2012), wyroki Sądu Apelacyjnego w Lublinie z dnia 16 stycznia 2013 r. (I ACa 694/2012), z dnia 12 lutego 2013 r. (I ACa 753/2012) z dnia 7 marca 2013 r. (I ACa 794/2012),  wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 10 stycznia 2013 r. (I ACa 999/2012), z dnia 22 stycznia 2013 r. (I ACa 1034/2012), wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z dnia 13 lutego 2013 r. (I ACa 1221/2012), czy wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z dnia 20 lutego 2013 r. (I ACa 10/2013), z dnia 12 marca 2013 r. (I ACa 156/2013). Oczywiście wyroków tych jest znacznie więcej, przytoczyłem jednak tylko te, które likwidatorzy mogliby zaczerpnąć do swoich decyzji z popularnego oprogramowania prawniczego, aby powoływanie się na „najnowsze” wyroki nie brzmiało tak groteskowo.

Istnienie wspomnianej linii orzeczniczej nie przeszkadza, aby kolejnym uprawnionym fundować „ścieżkę zdrowia” w postaci odmowy zapłaty zadośćuczynienia i składania apelacji w przypadku zasądzenia przez sąd I instancji zadośćuczynienia z art. 448 k.c. Wydaje się, że ważniejsza od analizy stanów faktycznych jest tu skala finansowa nierozwiązanego problemu. Podczas kiedy Sąd Najwyższy, Rzecznik Ubezpieczonych i kancelarie roztrząsają kwestię równego traktowania tych którzy utracili najbliższych przed 3 sierpnia 2008 r. i po tej dacie, najwięksi gracze rynku ubezpieczeniowego zdają się nawoływać: ciszej nad tą trumną. Za kilka lat to się powoli zacznie przedawniać…

Idąc za radą prezesa Prądzyńskiego należy sobie zadać pytanie, czy przed złożeniem pozwu o zapłatę zadośćuczynienia kolejni uprawnieni odprawiani z kwitkiem powinni dzwonić do ubezpieczyciela, który życzliwie podpowie im, czy czasem nie są narażani przez kancelarię na zbędne koszty?