Powszechna wiedza na temat rynku kancelarii odszkodowawczych nie opiera się na zweryfikowanych danych, liczbach i statystykach, lecz na dogmatach – prawdach objawionych, które nie wymagają dowodu. Brak kwalifikacji, wygórowane stawki nieadekwatne do jakości usługi, czy brak kwalifikacji są przez wielu wymienianie jednym tchem jako elementy definicji kancelarii odszkodowawczej. W ślad za tym idą tezy o nielegalnym i nieetycznym pozyskiwaniu klientów i zgłaszanie się do nich w chwili samego wypadku, jeżeli nie przed nim.
Do tego ostatniego mitu chciałbym odnieść , gdyż jak pokazuje analiza spraw przeprowadzonych przez doradców odszkodowawczych nie należały do rzadkości sprawy, w których pełnomocnik włączał się do postępowania likwidacyjnego wszczętego wcześniej z inicjatywy samego poszkodowanego, lub nawet zamkniętego, choć tylko w ocenie samego zakładu ubezpieczeń.
Włączenie się pełnomocnika do toczącego się postępowania warto przeanalizować rozróżniając sytuacje kiedy miało to miejsce przed wypłatą kwoty bezspornej i kiedy następuje to po takiej wypłacie. W pierwszym wariancie zgłoszenie szkody osobowej przez samego poszkodowanego następuje zazwyczaj w wyniku zaznaczenia właściwej rubryki w kwestionariuszach związanych ze zgłoszeniem roszczeń z tytułu uszkodzenia mienia do ubezpieczyciela OC sprawcy.
Pojawia się pytanie dlaczego dokonujący racjonalnej oceny poszkodowany (nawet sceptykom trudno będzie odmówić racjonalnej oceny blisko połowie poszkodowanych) decyduje się na usługi pełnomocnika, któremu trzeba będzie zapłacić. W tej sytuacji wyeliminowany jest już bowiem problem ustalenia właściwego ubezpieczyciela , co niekiedy w kuluarach wskazywane jest jako środek wyeliminowania kancelarii poprzez wprowadzenie systemu nofault. Wydaje się, że najlepszym marketingiem kancelarii jest w tym miejscu zastąpienie (po raz pierwszy, choć nie ostatni) ubezpieczyciela i wskazanie poszkodowanemu co mu się należy. Jako oczywiście niewłaściwe może być ocenione szafowania przez potencjalnego pełnomocnika zobowiązaniami co do uzyskania określonej kwoty zadośćuczynienia, czy innych świadczeń, których ustalenie wymaga dokonania wykładni zwrotów niedookreślonych takich jak „stosowne odszkodowanie”, czy „odpowiednia kwota” i nie taką informację dla poszkodowanego mam na myśli.
To co w najmniejszym stopniu funkcjonuje w świadomości prawnej przeciętnego Kowalskiego, to wielość i różnorodność przysługujących mu roszczeń. Jeżeli więc dopiero od pośrednika reprezentującego kancelarię poszkodowany dowiaduje się, że wyrzucone do śmieci paragony były podstawą do formułowania roszczeń o zwrot kosztów zakupu leków, że jeżeli lekarz zaleci przerwę od pracy na rekonwalescencje nie należy się od tego za wszelką cenę wzbraniać, poszkodowany zaczyna się zastanawiać ile może stracić na braku znajomości prawa oraz na tym, że zakład ubezpieczeń prawo to zna, w szczególności art. 6 k.c.
Włączenie się pełnomocnika po pierwszej wypłacie świadczenia przez zakład ubezpieczeń wydawać się może decyzją najbardziej roztropnego poszkodowanego – ten postanawia działać samodzielnie tak długo jak starcza mu umiejętności i sprytu, a płaci dopiero za to, co go przerasta. Pogląd ten jest słuszny, jednakże pod jednym warunkiem – poszkodowany samodzielnie postępowałby w taki sam sposób jak gdyby towarzyszył mu profesjonalista. Przez postępowanie rozumem tu jednak nie tylko podejmowanie czynności przed zakładem ubezpieczeń, ale również gromadzenie dokumentacji potwierdzającej ponoszone koszty, podjęcie samej decyzji o poniesieniu pewnych kosztów, która być może nie zapadłaby gdyby nie świadomość, że podlegają one refundacji, przeprowadzenie określonych badań i konsultacji, czy ochrona swoich interesów jako osoby mającej status pokrzywdzonego w postępowaniu karnym. Zaniedbanie któregokolwiek z tych elementów może skutkować ograniczeniem lub nawet całkowitym wykluczeniem jednego z przysługujących roszczeń, czy nieuzasadnionym ograniczeniem świadczeń ze względu na niezaskarżone nieprawidłowe ustalenia dokonane przez organ procesowy w postępowaniu karnym.
Przy założeniu nawet, że tego rodzaju ryzyka w danej sprawie się nie pojawiły się, włączenie się pełnomocnika w późniejszym etapie postępowania likwidacyjnego powinno wpłynąć na terminowość działania ubezpieczyciela – wszak pełnomocnik, który jest wynagradzany z dołu i to tylko za efekt będzie na pewno zdeterminowany, aby od ubezpieczyciela uzyskać więcej niż było wypłacone do tej pory i to bez zbędnej zwłoki.
Skoro mowa o szybkiej wypłacie nie można nie odnieść się do zagadnienia przedwczesnego zawierania ugody. Z dostępnych wariantów: uzyskać mniej lub więcej i szybciej lub później, o ile nie stoi to w wewnętrznej sprzeczności poszkodowany z oczywistych względów ma prawo chcieć uzyskać więcej i szybciej. Za to właśnie płaci pełnomocnikowi. Płaci mu jednak jeszcze za coś – za bezpieczeństwo. Jeżeli więc poszkodowany zleca prowadzenie sprawy pełnomocnikowi po tym gdy zgłosił już swoje roszczenia samodzielnie do ubezpieczyciela sprawcy i dochodzi do negocjacji ugodowych zapłata obejmuje nie tylko znajomość realiów rynkowych i skuteczność w rokowaniach, ale również, a może przede wszystkim, przejęcie przez kancelarię przynajmniej częściowej odpowiedzialności za decyzję o zrzeczeniu się roszczeń przekraczających kwotę określoną w ugodzie. Jeżeli kwota ta okazałaby się w istotnym stopniu niższa od kwoty obiektywnie należnej w oparciu o wiedzę lub uzasadnione przewidywanie różnica pomiędzy rzeczywiście wypłaconą kwotą a kwotą racjonalnie oceniając należną staje się jako szkoda wyrządzona przez pełnomocnika – przedmiotem jego zobowiązania względem zleceniodawcy.
Obok sytuacji, w których kancelaria inicjuje postępowanie odszkodowawcze lub włącza się do niego po wypłacie kwoty bezspornej należy wyróżnić jeszcze sytuacje, w których pełnomocnik jest wzywany do pomocy gdy ubezpieczyciel odmówi wypłaty i poszkodowany ma wątpliwość czy taka odmowa jest zasadna. W takich sytuacjach wątpliwa wydaje się argumentacja, że koszt udziału pełnomocnika w postępowania likwidacyjnym nie był uzasadniony i konieczny, a więc w świetle uchwały Sądu Najwyższego z dnia 13 marca 2012 r. (III CZP 75/11), może on być podstawą formułowania dodatkowych roszczeń do ubezpieczyciela OC.
Liczba spraw tego rodzaju utrzymuje się na względnie równym poziomie, niemniej jednak zdarzają się sytuacje zmieniające otoczenie prawne, które powodują, że okresowo liczba roszeń zgłaszanych przez profesjonalnych pełnomocników wzrasta. Wzrostów takich nie generują zasadniczo zmiany kodeksu cywilnego czy ustaw ubezpieczeniowych, gdyż zgodnie z zakazem retroaktywności prawa reguły intertemporalne wyłączają takie sytuacje. Klasycznym tego przykładem było wydłużenie terminów przedawnienia roszczeń wprowadzone w wyniku zmiany k.c. obowiązującej od 2007 roku. Jakkolwiek terminy dzięki temu mogły ulec wydłużeniu w konkretnych sytuacjach nawet o kilkanaście lat, to mogło to mieć miejsce tylko o ile według norm wcześniej obowiązujących nie były one przedawnione w dacie wejścia w życie nowych regulacji. Nie spowodowało to zatem powstania w jednym momencie nowych możliwości wystąpienia z roszczeniami w sprawach, w których nie byłoby to możliwe bez zmiany prawa. Owszem można dziś skutecznie dochodzić roszczeń w sprawach, które bez wspomnianej noweli byłyby przedawnione, tyle że przedawniałyby się sukcesywnie z upływem indywidualnie ustalanego dla każdej z nich terminu. Co więcej w odniesieniu do zdarzeń komunikacyjnych nowelizacja wspomniana wywarła istotne skutki głównie dla poszkodowanych małoletnich, którzy mogą ubiegać się naprawienia szkody do momentu upływu dwóch lat od uzyskania pełnoletniości oraz dla poszkodowanych w wyniku przestępstwa, których roszczenia obecnie przedawniają się nie z upływem dziesięciu lecz dwudziestu lat od popełnienia przestępstwa.
Również wprowadzenie możliwości domagania się zadośćuczynienia za krzywdę wynikającą z utraty najbliższego członka rodziny na podstawie art. 446 § 4 k.c. nie stanowiło podstawy do masowego zgłaszania roszczeń za szkody powstałe przed wejściem w życie tej regulacji tj. 03.08.2008 r. Analizując możliwość wystąpienia z roszczeniami wynikającymi z wcześniejszych zdarzeń należy przede wszystkim mieć na względzie wspomniana już zasadę nieretroaktywności prawa, wyrażoną w art. 3 k.c., który głosi, że ustawa nie ma mocy wstecznej, chyba że to wynika z jej brzmienia lub celu oraz art. XXVI. ustawy przepisy wprowadzające Kodeks cywilny z dnia 23 kwietnia 1964 r. (Dz.U. Nr 16, poz. 94) wyraźnie wskazujący, iż do stosunków prawnych powstałych przed wejściem w życie kodeksu cywilnego stosuje się prawo dotychczasowe, chyba że przepisy stanowią inaczej.
O ile nowe prawo nie ma mocy wstecznej, o tyle nie można waloru prawotwórczego nadawać orzeczeniom Sądu Najwyższego. Orzeczenia owe oczywiście mają istotne znaczenie dla wykładni dokonywanej przez sądy niższych instancji, a w konsekwencji także i decyzje o wypłatach podejmowane przez ubezpieczycieli, ale nie można zapominać o tym, że nie tworzą one nowego stanu prawnego, lecz wskazują jak należy stosować prawo już obowiązujące. Nie można tym samym mówić, że orzeczenie nie obowiązuje wstecz, gdyż nie ma tu mowy o jakimkolwiek „obowiązywaniu”. Interpretacja norm prawnych przedstawiona w tezie jest zatem równie aktualna w odniesieniu do stanów zaistniałych po dacie wydania orzeczenia, jak i wszystkich mających miejsce wcześniej w całym okresie obowiązywania normy prawnej, o ile mieszczą się one w jej hipotezie.
W związku z tym orzeczenia rozwiewające wątpliwości w kwestiach kluczowych dla rynku ubezpieczeniowego powodowały podstawę do zgłoszenia w stosunkowo krótkich okresach znacznych ilości szkód, które w ocenie ubezpieczycieli mogły być już zamknięte. Sztandarowymi przykładami mogą być następujące orzeczenia:
– Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 7 lutego 2008 r., (III CZP 115/2007) potwierdzająca odpowiedzialność ubezpieczyciela względem wspóposiadacza pojazdu za szkody na jego osobie,
– Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 15 maja 2009 r. (III CZP 140/08) wskazująca na bezprawność potrącania zasiłku pogrzebowego ze świadczeń wypłacanych przez ubezpieczycieli na podstawie art. 446 § 1 k.c.,
– Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 22 października 2010 r. III CZP 76/10 potwierdzająca możliwość starania się o zadośćuczynienie na podstawie art. 448 k.c. przez osoby które utraciły najbliższych przed wejściem w życie art. 446 § 4 k.c.
W praktyce działalności Votum S.A. obsługującej jako doradca odszkodowawczy największą liczbę szkód skutkowało to tym, że w roku 2011 poszkodowani, których wypadki miały miejsce trzy i więcej lat wstecz zlecili dwa razy więcej spraw niż w roku 2010.
Warto zauważyć, że w warunkach wydłużonych terminów przedawnienia roszczeń kolejne wyroki Sądu Najwyższego mogą wywoływać skutki w odniesieniu do jeszcze większej ilości szkód zamkniętych. Z tego też powodu kolejne wnioski Rzecznika Ubezpieczonych są tak istotne dla poszkodowanych i tak krytykowane przez tych, którzy występując z dominującej pozycji wątpliwości interpretacyjne rozstrzygają na swoją korzyść.