Komentarz do: Kłopotliwa zasada ryzyka, Bartłomiej Krupa, Dziennik Ubezpieczeniowy, 12.10.2012

Dla kierowcy, który miałby zapłacić odszkodowanie za skutki wypadku zaistniałego bez jego winy może się to wydawać niezrozumiałe. Nie byłoby zaskoczeniem, gdyby kwestionował obowiązek naprawienia szkody, twierdząc, że to przecież nie z jego winy ta szkoda powstała. Poszkodowanemu pozostawałoby szukać sprawiedliwości w sądzie. Między innymi dlatego właśnie komunikacyjne ubezpieczenia OC mają charakter obowiązkowy, a ich regulacja obejmuje również instytucję actio directa. Jeżeli jednak odpowiedzialność na zasadzie ryzyka staje się niezrozumiała dla pracownika zakładu ubezpieczeń wracamy do punktu wyjścia – pozostaje szukać sprawiedliwości w sądzie.

Ustosunkowując się do tez publikacji „Kłopotliwa zasada ryzyka” w pierwszej kolejności należy wskazać co powoduje, że ustawodawca nakłada na posiadaczy pojazdów mechanicznych rygory odpowiedzialności o wiele wyższe niż na innych uczestników ruchu. Syntetycznie ujął to Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 02 stycznia 1976 r. ( III CZP 79/75), w której wskazał, że „ruch pojazdu mechanicznego jest niebezpieczny, w szczególności w tym znaczeniu, że szkody wyrządzone przez ten ruch otoczeniu są często nie zawinione. Toteż art. 436 § 1 kc przewiduje zasadę ryzyka jako podstawę odpowiedzialności posiadacza pojazdu mechanicznego.”

Można to też ująć bardziej przyziemnie. Szkody spowodowane przez pieszego, który nadepnie na sznurówkę własnego buta i wpadnie na innego pieszego zazwyczaj będą niewielkie. Większe będą szkody spowodowane przez rowerzystę, któremu przy prędkości ok. 20 km/h pęknie opona i który na skutek tego najedzie na pieszego, ale jeżeli opona ta pęknie w 20-tonowej ciężarówce jadącej z prędkością 70 km/h to skutki najechania na pieszego będą miały całkiem inny ciężar gatunkowy. Dlatego właśnie zgodnie z obowiązującym prawem poszkodowany w tej ostatniej sytuacji zwolniony jest z obowiązku dowodzenia winy posiadacza ciężarówki. Może pojazd był w dobrym stanie technicznym, może był w złym, co pozwalałoby przypisać zawinienie posiadaczowi. I jeżeli przyjmujemy optykę kierowcy ciężarówki, który nie czuje się winny za pęknięcie opony, to nie zapominajmy o optyce osoby, która idąc chodnikiem zostaje przez taką ciężarówkę przejechana.

Może taki banalny przykład watro by przytoczyć tym „zwykłym człowiekom”, bo fakt, że dla fachowców istota odpowiedzialności na zasadzie ryzyka może być niezrozumiała przeczy ich fachowości, choć na naukę nigdy nie jest za późno.

czytaj całość w Dzienniku Ubezpieczeniowym

tekst stanowi komentarz do publikacji: Kłopotliwa zasada ryzyka, Moniki Borowieckiej-Paczkowskiej, zamieszczonej w Dzienniku Ubezpieczeniowym dnia 12.10.2012 r.