PZU w sprawie 448 k.c. jest za a nawet przeciw, Bartłomiej Krupa, Dziennik Ubezpieczeniowy, 13.02.2014.

Przez ostatnie miesiące zagadnienie zaspakajania, a właściwie niezaspakajania, przez narodowego ubezpieczyciela roszczeń z art. 448 k.c. zostało mocno wyeksploatowane. Wiele już w tej sprawie powiedziano i napisano, choć wcale nie jest powiedziane, że uchwała Sądu Najwyższego postawi kropkę nad „i”.

Myślę, że w ostatnim czasie najciekawszą diagnozę postawił marszałek senior Józef Zych podczas konferencji w Sejmie „Zadośćuczynienie na rzecz poszkodowanego i najbliższych członków rodziny w orzecznictwie sądów powszechnych i Trybunału Konstytucyjnego„. Podsumowując konferencję, wskazał:

„Jeszcze ten 448 w powiązaniu z 24 nie byłby taki ryzykowny, gdyby nie jedna rzecz: powstało około cztery tysiące różnego rodzaju instytucji, poza radcami prawnymi i adwokatami, które prowadzą takie postępowania. Nie zawsze etyczne, nie zawsze w porządku i to rzutuje na całość takiej sprawy. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego jaki to ma wpływ na składkę”.

Aksjologicznych, doktrynalnych i wszelakich innych poglądów było bez liku, niemniej jednak rysy na obrazie rynku wskazują jasno – chodzi o to, kto ile musi zapłacić. Marszałek Zych w ostatnich słowach podsumowania spuentował: „nie zatrzymamy sprawy interpretacji i dochodzenia roszczeń przez 448 w związku z art. 24. To jest już niemożliwe a nadto uważam, że jest to sprawiedliwe”.

Pewnie nie w smak było to współorganizatorom z samorządu ubezpieczeniowego, ale pozostaje się jakoś w tej rzeczywistości odnaleźć, bo życie idzie do przodu. Kiedy najwybitniejsi przedstawiciele judykatury i doktryny na Wiejskiej radzili o najważniejszych wyzwaniach związanych z zadośćuczynieniem, w mozole dnia codziennego z tymi wyzwaniami musieli radzić sobie pracownicy narodowego ubezpieczyciela w Warszawie, w Łodzi i w Krakowie.

W stolicy najwyraźniej pobrzmiewały echa konferencji, kiedy likwidator PZU pisał następujące słowa:

„W opinii PZU SA roszczenia z art. 448 kc mogą zostać uznane tylko w przypadku, gdy istniała szczególnie silna więź rodzinna między Poszkodowanym a Uprawionym, może ona stanowić dobro osobiste a jej zawinione zerwanie może być uznane za naruszenie tego dobra. Jednocześnie w kręgu osób uprawnionych mogą znaleźć się tylko osoby najbliższe, pozostające w szczególnie bliskiej relacji ze zmarłym. Są to oczywiście oprócz małżonka, najbliższych krewnych I-go stopnia w linii prostej (rodzice, dzieci), również rodzeństwo dopóki zamieszkują z Poszkodowanym, nie posiadają własnej rodziny w postaci żony/męża i dzieci oraz tworzą centrum życiowe z Poszkodowanym. Konieczne jest zatem wykazanie istnienia faktycznej bliskości pomiędzy zmarłym a Uprawnionym”.

Epokowa zmiana tak mnie ujęła, że nie zwróciłem nawet uwagi, że to decyzja odmowna, bo in abstracto świadczenie z art. 448 k.c. może się należeć, ale tak się właśnie złożyło, że in concreto w tej sprawie akurat się nie należało. Jaka piękna katastrofa. W temacie w którym, jak mi się wydawało, wszystko różniło mnie z poglądami adwersarza, znalazła się jednak taka okoliczność, która dla wszystkich jest oczywista.

Kilka dni później 31 stycznia ośrodek łódzki zmącił odrobinę nadziei na wspólność poglądów pomiędzy mną – reprezentantem jednej z czterech tysięcy różnego rodzaju instytucji – a narodowym ubezpieczycielem. Poproszono bowiem pełnomocnika m.in. o przesłanie dokumentacji medycznej osób uprawnionych potwierdzających obniżenie sił witalnych po śmierci brata.

W powietrzu uniósł się duch Warty z okresu wczesnego 446 § 4 k.c., kiedy to krzywdę utożsamiano z rozstrojem zdrowia psychicznego. Nadzieja jednak nie umarła – ubezpieczyciel bowiem zaproponował uzgodnienie terminu wywiadu. Domyślam się, że nie w celu przeprowadzenia dysputy o dopuszczalności dochodzenia od ubezpieczyciela roszczeń z art. 448 k.c. w świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego.

Tego samego dnia w Krakowie panował jednak całkowicie inny klimat prawny. Kraków ze swojego konserwatyzmu jest znany i nawet centralizacja narodowego ubezpieczyciela musiała ustąpić mu pierwszeństwa. Krakowski pion odpowiedzialny za odwołania najwyraźniej już rozeźlony kolejnymi skargami do Prezesa UOKiK twardo stwierdził:

„Jednolite stanowisko PZU SA w sprawie nie uznawania roszczeń dotyczących wypłaty zadośćuczynienia na podstawie art. 448 k.c. było przedstawiane firmie Votum już wielokrotnie i nie uległo zmianie stad pozwalamy sobie nie powtarzać po  raz kolejny uzasadnienia tego stanowiska”.

Pierwsza refleksja po lekturze – nie przenoście nam stolicy do Krakowa. Muszę przyznać, że się pogubiłem. W epoce postoddziałowej takich rzeczy jeszcze nie było. Pojawia się pytanie, kto decyduje o stanowisku PZU, czy jest jedno PZU i czy ma jedno stanowisko? I wbrew pozorom pogłębiona analiza, nie prawna, a ekonomiczna, pozwoliła mi odnaleźć jednolitość.

Otóż wszystko sprowadza się do skutecznej odmowy: tym, którzy nie mieszczą się w kręgu – gdyż nie mieszczą się w kręgu, tym z kręgu, u których lekarz nie orzekł obniżenia sił witalnych – gdyż lekarz nie orzekł obniżenia sił witalnych, a całej reszcie – gdyż prawo tego nie przewiduje. Na pytanie, czy PZU w chwili obecnej przewiduje możliwość przyznania zadośćuczynienia z art. 448 k.c. odpowiedź dla mnie brzmi: oczywiście tak, ale tylko w sytuacjach, w których się ono nie należy.