Niełatwo odnieść się do oczekiwanego uzasadnienia uchwały Sądu Najwyższego III CZP 75/11 w sprawie zwrotu przez ubezpieczyciela kosztów pełnomocnika w postępowaniu likwidacyjnym. Niełatwo, gdyż po komunikatach Polskiej Izby Ubezpieczeń wydanych po ogłoszeniu samej sentencji niewprawny obserwator rynku ubezpieczeniowego mógłby odnieść wrażenie, że był to sukces ubezpieczycieli polegający na braku automatyzmu w refundacji tych kosztów. Nie trzeba jednak wielkiej znajomości branży aby wiedzieć, że uchwała w istocie zmusi do odejścia od automatyzmu, tyle, że w zakresie odrzucania tego rodzaju roszczeń.
Oczywiste zatem stało się, że jeżeli padły pierwsze mury automatyzmu rozpoczęła się ewakuacja do bastionu „niezbędnych kwalifikacji”. Jeżeli nawet okazałoby się, że poniesienie kosztów wynagrodzenia pełnomocnika było konieczne czy to z względu na sytuację poszkodowanego, czy nieuzasadniony opór ubezpieczyciela, a wysokość tych kosztów byłaby zasadna, zawsze można było jeszcze powiedzieć, że co prawda „rzemieślnik wykonał swoją robotę, ale to partacz nie należący do cechu”, więc mu nie zapłacimy.
Dlatego też wydaje się, że najwięcej emocji nie budziło oczekiwanie na wysublimowane konstrukcje prawnicze w uzasadnieniu lecz odpowiedź na pytanie czy Sąd wyraźnie wskaże, że zwrot wynagrodzenia należy się jedynie gdy sprawę prowadził adwokat lub radca prawny. I jak się teraz okazuje najważniejsze dla rynku może być nie to co Sąd Najwyższy powiedział, lecz to czego nie powiedział. Otóż słusznie odżegnując się od kazuistyki nie wskazał, że przez osobę posiadającą niezbędne kwalifikacje zawodowe rozumie się przedstawiciela takiej czy innej profesji. Wydaje się zatem, że właściwe kryterium oceny będzie wyznaczała biblijna mądrość rozpoznawania ich po owocach.
Komentarz w odróżnieniu od glosy nie cechując się naukowym charakterem pozwala również na luźniejsze refleksje. Do tych inspiruje mnie wspomnienie mądrości tym razem nie biblijnych lecz akademickich. Jeden z moich profesorów zwykł mawiać, że doktryna jest dla praktyki niczym latarnia dla pijaka – zamiast rozświetlać mu drogę raczej stanowi wsparcie przy upadku, choć z kolei komentarz zwykle kończy się tam gdzie zaczyna się problem. Piszę to z przekorą, gdyż komentowane uzasadnienie na pierwszy rzut oka nie zawiera stwierdzeń podobnego rodzaju jak to (III CZP 5/11) które dało, w mojej ocenie nieuzasadniony, asumpt do przypisywania Sądowi Najwyższemu poglądu o niespełnianiu cech konsumenta przez występującego z roszczeniem do ubezpieczyciela OC. W istocie nie ma tu odpowiedzi czy np. 20 % to odpowiednia stawka i jakie świadectwa bądź certyfikaty należy dołączyć do wniosku o refundację faktury za usługę pełnomocnika. Sąd Najwyższy podkreślił, że w pewnych sytuacjach roszczenie o zwrot kosztów pełnomocnika może być szczególnie uzasadnione np. gdy dotyczy to szkód cudzoziemców lub szkód osobowych. Oczywiście zatem zgodnie z powołaną mądrością można liczyć się z tezami ze środowiska ubezpieczeniowego, że co do zasady zwrot kosztów pełnomocnika nie należy się jeżeli poszkodowany jest Polakiem lub jego szkoda jest szkodą w mieniu.