Komentarz do: Bez tarczy i zbroi, i… bez regresu, Bartłomiej Krupa, Dziennik Ubezpieczeniowy, 21.12.2012

Trudno nie zgodzić się z poglądem Pawła Sikory, że za brakiem dziedziczenia regresu nietypowego przemawiają przesłanki funkcjonalne, choć nie tylko społeczne. W przypadku śmierci sprawcy w szczególności prewencja indywidualna byłaby trudna do realizacji, gdyż nie ma wątpliwości, że sprawca więcej podobnego czynu się nie dopuści. Wydaje się również, że zwolennicy poglądu o osobistym charakterze świadczenia niekiedy skupiają się nie tyle na rodzaju źródła zobowiązania, co raczej na funkcji represyjnej, która przecież powinna być realizowana tylko w stosunku do tego, czyje naganne zachowanie miałoby być źródłem regresu. Trudno to kwestionować, jednakże takie podejście do zagadnienia ma tę jedną słabość, że mogą pojawić się inni komentatorzy, którzy funkcje ubezpieczeń postrzegają na swój sposób, zgoła odmienny. Łatwo zatem wyobrazić sobie pogląd, że przy braku dziedziczenia regresu może nie zapłaci za to rodzina sprawcy, ale zapłacą rodziny wszystkich ubezpieczonych, bo w końcu zakład ubezpieczeń będzie musiał sfinansować koszt odszkodowania i skoro nie z regresu – to ze składek.

Aby unikać patrzenia przez pryzmat tych funkcji, które każdemu są akurat najbliższe, najbezpieczniej zatem skupić się na elementach czysto konstrukcyjnych. Na spadkobierców przechodzą prawa i obowiązki zmarłego, jego majątek określony na dzień otwarcia spadku, czyli śmierci. Jeżeli w tym samym wypadku poza sprawcą ginie inna osoba, to roszczenia bliskich poszkodowanego powstaną z chwilą ujawnienia się krzywdy, a to nie może powstać wcześniej, niż w momencie powzięcia wiadomości o śmierci najbliższego członka rodziny. Stosunek prawny pomiędzy ubezpieczycielem sprawcy, a uprawnionymi nie nawiąże się zatem przed datą otwarcia spadku sprawcy. Niemniej istotne jest to, jak zdefiniowany jest dłużnik regresowy i kiedy powstaje stosunek między nim, a wierzycielem regresowym. W odróżnieniu od art. 110 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych UFG i PBUK, gdzie mowa o regresie Funduszu do sprawcy szkody i osoby, która nie dopełniła obowiązku zawarcia umowy ubezpieczenia obowiązkowego, w art. 43 prawo regresu przypisano ubezpieczycielowi i Funduszowi wyłącznie w stosunku do kierującego. Podmioty te mogą od owego kierującego żądać zwrotu odszkodowania już wypłaconego. Tak długo więc, jak długo nie nastąpi wypłata odszkodowania, nie można mówić o istnieniu stosunku prawnego między wierzycielem a dłużnikiem regresowym. Wypłata zaś z natury rzeczy występuje po śmierci kierującego, a zatem dług w chwili śmierci nie istniał, a tym samym nie mógł obciążać spadku.

Warto przypomnieć, gdyż w toku dyskusji nie napotkałem się na przytoczenie tego argumentu, że w Regulaminie umarzania wierzytelności Funduszu oraz udzielania ulg w ich spłacie przyjętym przez Zarząd UFG w dniu 05.01.2005 r. (uchwała nr 3/2005) w par 6 ust 1 pkt 1 wprost wskazuje się, że umorzenie wierzytelności z tytułu opłaty następuje w przypadku zgonu zobowiązanego. Oczywiście, można dyskutować, czy było co umarzać, skoro dług nie istniał, niemniej jednak istotne jest to, że od obowiązku można było się skutecznie uchylić. Pozostaje jedynie wyrazić ubolewanie, że obecnie dokument ten nie jest upubliczniany na stronie Funduszu, we wzorach pism nie znajdziemy stosownego wniosku dla spadkobierców, a i w poradach eksperta temat został przemilczany. Można sobie wyobrazić, jakie przesłanki mogą za tym przemawiać, ale pozostańmy przy kwestiach konstrukcyjnych, bo ocena tych funkcjonalnych, jak już pisałem bywa względna…

*Komentowany  tekst do przeczytania w Dzienniku Ubezpieczeniowym