Parafrazując wypowiedź z pierwszych stron gazet – wolę, kiedy Pani Monika Borowiecka-Paczkowska bawi się kalkulatorem, niż kodeksem.
Publikacja „Kompensacyjny charakter zadośćuczynienia” wzbudziła moje zainteresowanie m.in. ze względu na krytyczne podejście do poglądu Sądu Najwyższego. Prawo nie działa w próżni i musi reagować na zmieniającą się rzeczywistość. Z natury rzeczy, reakcja na zmianę jest poprzedzona zmianą więc musi cechować się opóźnieniem – im mniejszym, tym lepiej, choć i nazbyt pospieszna legislacja, zwana też przez niektórych biegunką legislacyjną, bywa brzemienna w negatywne skutki. W przypadku ubezpieczeń obowiązkowych ta ostatnia teza nie wymaga chyba rozwinięcia.
Polemizować z poglądami Sądu, jak z każdymi innymi, można, bo i poglądy samego Sądu Najwyższego ewoluują. I tak, odnosząc się do tytułowej kompensacyjnej funkcji zadośćuczynienia w „latach 60. ubiegłego stulecia w orzecznictwie ukształtował się pogląd, że wysokość zadośćuczynienia powinna być utrzymana w rozsądnych granicach, odpowiadających aktualnym warunkom i przeciętnej stopie życiowej społeczeństwa (…). Jego konsekwencją (…)była utrzymująca się tendencja do zasądzania skromnych sum tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. W ostatnich latach Sąd Najwyższy, w dążeniu do przełamania tej tendencji, wielokrotnie podkreślał, że ze względu na kompensacyjny charakter zadośćuczynienia jego wysokość musi przedstawiać odczuwalną wartość ekonomiczną, adekwatną do warunków gospodarki rynkowej” (Wyrok Sądu Najwyższego – Izba Cywilna z dnia 17 września 2010 r. II CSK 94/2010).
Tak więc i Sąd Najwyższy nie działa w próżni i reaguje m.in. na zmiany ustrojowe które rzutują na aksjologię prawa. Głosy polemiczne, takie jak i ten przeze mnie komentowany, mogą zapewne wpływać na tempo ewolucji poglądów Sądu. W przytoczonym już orzeczeniu można znaleźć pogląd, z którym autorka komentowanego tekstu, jak rozumiem, się nie zgadza, warto go więc szerzej przytoczyć:
„Suma pieniężna przyznana tytułem zadośćuczynienia ma stanowić przybliżony ekwiwalent poniesionej szkody niemajątkowej, powinna zatem wynagrodzić poszkodowanemu doznane przez niego cierpienia fizyczne i psychiczne i ułatwić przezwyciężanie ujemnych przeżyć. Nie oznacza to jednak, że formą złagodzenia doznanej krzywdy musi być nabywanie dóbr konsumpcyjnych o wartości odpowiadającej poziomowi życia poszkodowanego. Trzeba zauważyć, że takie pojmowanie funkcji kompensacyjnej prowadziłoby do różnicowania krzywdy, a tym samym wysokości zadośćuczynienia zależnie od stopy życiowej poszkodowanego. Godziłoby to w zagwarantowaną w art. 32 Konstytucji zasadę równości wobec prawa, a także w powszechne poczucie sprawiedliwości. Poziom życia poszkodowanego nie może być zatem zaliczany do czynników, które wyznaczają rozmiar doznanej krzywdy i wpływają na wysokość zadośćuczynienia.”