Odpowiedzialność ubezpieczyciela OC za szkodę wyrządzoną przez ubezpieczonego własnemu dziecku, Bartłomiej Krupa, Dziennik Ubezpieczeniowy, 28.12.2012

Ze względu na specyficzny charakter szkód osobowych i wynikające z nich niewymierne świadczenia nazbyt często ocena zakresu odpowiedzialności ubezpieczyciela wykracza poza zastosowanie jednoznacznej normy prawnej, a przybiera charakter ocen w kategoriach moralnych. Wynikać może to poniekąd z inkwizycyjnego charakteru postępowania likwidacyjnego– wierzyciel zgłasza swoje roszczenia do dłużnika, który na etapie przedsądowym nie tylko oskarża wierzyciela, ale również wydaje wyrok. Taki układ ról może skutkować tendencją do wydawania sądów nie tylko w zakresie tego, czy zaszły okoliczności wskazane w hipotezie normy prawnej, ale również do stwierdzania co jest dobrem, a co złem i przyjmowania, że jeżeli zastosowanie normy prawnej prowadziłoby do złych skutków, to nie należy jej stosować. Najwyraźniej wynika to z nazbyt poważnego potraktowania wypowiedzi ministra Gowina o tym, gdzie ma literę prawa i uznania, że tak mogą wszyscy.

Inspiracją do zgłębienia tego problemu była publikacja „Obyśmy wszyscy spotkali się za rok”. Autorka, ubolewa w nim nad tym, że niemowlak nie będzie miał ograniczonego odszkodowania ze względu na to, że nie był przewożony w foteliku przez matkę, w której samochód wjechał inny kierujący.  Dla przypomnienia, z art. 362 k.c. wynika, że jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron. Jak wiadomo, poszkodowany do 13 roku życia zgodnie z art. 426 k.c. nie może ponosić winy, niemniej jednak utrwalona linia orzecznictwa wskazuje, że nie wyłącza to możliwości zastosowania przyczynienia jeżeli zachowanie małoletniego było obiektywnie nieprawidłowe. Zachowaniem obiektywnie nieprawidłowym jest zaś podjęcie działania sprzecznego z normami prawnymi lub zasadami współżycia społecznego albo zaniechanie działania, którego podjęcie nakazują owe normy.

Pojawia się zatem pytanie czy w odniesieniu do dwumiesięcznego maleństwa można mówić w ogóle o zaniechaniu z jego strony? Czy dziecko zgodnie z zasadą ignorantia iuris nocet powinno zainteresować się tym, w jakich warunkach jest przewożone i odmówić matce podróżowania tak długo, jak długo ta nie posadzi go w foteliku, a w razie jej stanowczego sprzeciwu powinno zawiadomić Policję o usiłowaniu popełnienia wykroczenia? Niekoniecznie.

Dziecko po prostu tak zostało posadzone przez matkę, a zatem to o jej zaniechaniu można tu mówić. W tej sytuacji sąd rozpatrując roszczenia poszkodowanego dziecka przyjął, że zarówno drugi uczestniczący w wypadku kierujący, jak i matka przewożąca nieprawidłowo dziecko odpowiadają względem niego solidarnie. Autorka komentowanego tekstu uznaje to jednak za niedorzeczność i to nie dlatego, że jest to sprzeczne z literą prawa, a dlatego, że dłużnik solidarny jest jednocześnie przedstawicielem ustawowym dziecka. Tym samym autorka zdaje się zapominać, że matka występuje nie z roszczeniem własnym, lecz roszczeniem dziecka i to ono jest podmiotem praw wynikających z doznanej szkody, tak więc nie ma tu mowy o konfuzji. Fakt, że szkodę wyrządził rodzic, nie może przecież pogarszać sytuacji poszkodowanego dziecka, a za to de facto trzyma kciuki autorka tekstu, na co zresztą wyraźnie wskazała. W istocie okoliczność współodpowiedzialności rodzica nie tylko nie pogarsza sytuacji poszkodowanego, ale nawet ją polepsza, gdyż zgodnie z art. 121 pkt 1 k.c. przez czas trwania władzy rodzicielskiej bieg przedawnienia roszczeń przysługujących dzieciom przeciwko rodzicom nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega zawieszeniu. Warto zauważyć, że unormowanie to obowiązywało przed 10 sierpnia 2007 r., kiedy wprowadzono art. 442(1) § 4, który wszystkim małoletnim poszkodowanym deliktem dał na dochodzenie roszeń czas do upływu  2 lat od uzyskania pełnoletniości, bez względu na to kto jest sprawcą.

Równie nietrafione wydają się obawy o PR ubezpieczyciela, który mógłby się bać złego wizerunku po wystosowaniu roszczeń regresowych do matki, jako współodpowiedzialnej za szkodę dziecka. Umyka tu bowiem fakt, że matka była kierującą pojazdem. Odchodząc od ocen moralnych jej postępowania chciałbym skupić się na dwóch normach prawnych wynikających z poniższych przepisów:

Art. 39 ust 3 ustawy prawo o ruchu drogowym. W pojeździe samochodowym wyposażonym w pasy bezpieczeństwa dziecko w wieku do 12 lat, nieprzekraczające 150 cm wzrostu, przewozi się w foteliku ochronnym lub innym urządzeniu do przewożenia dzieci, odpowiadającym wadze i wzrostowi dziecka oraz właściwym warunkom technicznym.

art. 45 ust 2 pkt 3 ustawy prawo o ruchu drogowym. Kierującemu pojazdem zabrania się przewożenia pasażera w sposób niezgodny z art. 39, 40 lub 63 ust. 1;

Art. 34. 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK. Z ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych przysługuje odszkodowanie, jeżeli posiadacz lub kierujący pojazdem mechanicznym są obowiązani do odszkodowania za wyrządzoną w związku z ruchem tego pojazdu szkodę, będącą następstwem śmierci, uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia bądź też utraty, zniszczenia lub uszkodzenia mienia.

Z normy pierwszej wynika, że kierujący zachowuje się nieprawidłowo, przewożąc dziecko poza fotelikiem. Z normy drugiej wynika, że jeżeli nieprawidłowe zachowanie kierującego wyrządzi komuś szkodę, to za tę szkodę zapłaci ubezpieczyciel OC kierującego. Hipotezy obu norm zostały spełnione. Poszkodowany mógł wystąpić z roszczeniami do dowolnego spośród ubezpieczycieli kierujących biorących udział w zdarzeniu, co uczynił. Nieprawidłowość zachowania matki przewożącej dziecko obciąża odpowiedzialnością cywilną matkę, a nie poszkodowane dziecko, tak więc ubezpieczyciel powinien zastosować nie przyczynienie, a regres – tyle, że współodpowiedzialna jest ubezpieczona, tak więc zapłaci jej ubezpieczyciel. Na szczęście prawo nie nakazuje karać za dzieci za błędy rodziców, nie przewiduje też odpowiedzialności zbiorowej dzieci z rodzicami.

Gwoli wyjaśnienia, nie ma w tym co napisałem nic odkrywczego, gdyż Wyrok Sądu Najwyższego z dnia z dnia 16 marca 1983 r. przedstawia jednoznaczny pogląd w tej kwestii:  „Osoba zobowiązana według przepisów o czynach niedozwolonych do naprawienia szkody, poniesionej przez małoletnie dziecko, nie może na podstawie art. 362 kc żądać zmniejszenia swego obowiązku odszkodowawczego wobec tego dziecka na tej podstawie, że szkoda pozostaje w związku przyczynowym również z zawinieniem rodziców poszkodowanego, wyrażającym się w braku należytego nadzoru. Nie można bowiem uznać zachowania się rodziców poszkodowanego za podstawę zastosowania przepisu art. 362 kc, gdyż przepis ten dotyczy zachowania się poszkodowanego, a nie innych osób. Natomiast rodzice mogą wspólnie z innym zobowiązanym odpowiadać wobec dziecka za szkody przez niego poniesione. W takim jednak wypadku istnieje wielość osób zobowiązanych solidarnie do naprawienia szkody i do poszkodowanego należy wybór osoby, która powinna spełnić świadczenie odszkodowawcze. Powód więc może dochodzić zaspokojenia swych roszczeń wyłącznie wobec pozwanego.” ( sygn. akt I CR 33/83)

Zagadnienie wydaje się jednak godne uwagi, gdyż podobnie jak autorka komentowanego tekstu miałem w ostatnim czasie styczność z sytuacją kiedy to ubezpieczyciel – by nie być gołosłownym : MTU – zastosował przyczynienie dla ośmiolatka wskazując, że nie był zapięty pasami bezpieczeństwa.

Nie pochwalam rodziców, którzy przewożą dzieci poza fotelikami i bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, ale niemniejszy opór mam przed wykorzystywaniem prawa na niekorzyść słabszego. Największy opór zaś budzi u mnie to, gdy nieznajomość prawa przeciwko słabszym próbuje wykorzystać ten, kto sam ma problem z jego zrozumieniem.