Zainteresowanie szerokiej opinii publicznej zagadnieniem funkcjonowania kancelarii odszkodowawczych niestety nie wynikało z potrzeby przekazania informacji o możliwości uzyskania łatwego (bo bezkosztowego) dostępu do doradztwa prawnego, lecz miało podłoże sensacyjne. W serii publikacji, których autorka została zresztą nagrodzona za nie przez PIU, nazwano pracowników kancelarii łowcami nieszczęść, w oczywisty sposób nawiązując do afery łódzkiej. We wspomnianym cyklu przedstawiono szereg problemów, które trapiły branżę, a które w ostatnim czasie przekładają się już na skonkretyzowane działania właściwych organów – jak postępowanie przygotowawcze łódzkiej prokuratury w sprawie handlu danymi osobowymi, czy rozstrzygnięcia UOKiK dotyczące klauzul abuzywnych w umowach dwóch kancelarii.
Z pejoratywną oceną takich działań, które naruszają prawo trudno polemizować, niemniej jednak czarny PR kancelarii odszkodowawczych opiera się nie tylko na tego rodzaju argumentacji. Istotnym elementem krytyki branży jako całości jest wysokość pobieranych wynagrodzeń. Zagadnienie to ma głównie wydźwięk ekonomiczny, lecz i ono nie umyka ocenie prawnej. Strony umowy mogą zgodnie z zasadą swobody umów ułożyć treść stosunku prawnego według swojej woli, co nie oznacza, że nie istnieją w tym obszarze prawne ograniczenia. Ramy owej swobody w relacjach z konsumentem wyznaczają w pierwszej kolejności przepisy kodeksu cywilnego dotyczące niedozwolonych postanowień umownych. Warto jednak zaznaczyć, że zagadnienie ceny pozostaje poza sferą zakazu stosowania norm umownych rażąco naruszających interesy konsumenta. Zgodnie bowiem z art. 3851§ 1 zd. drugie k.c. sankcja nieważności nie ma zastosowania do tych postanowień umowy zawieranej z konsumentem, które określają cenę lub wynagrodzenie, jeżeli zostały sformułowane w sposób jednoznaczny.
Jakkolwiek ze względu na dominująca specjalizację doradców w dochodzeniu roszczeń za szkody osobowe odbiorca ich usług będzie miał status konsumenta, ochrona słabszej strony kontraktu wynikać może z normy, której hipoteza dotyczy każdego podmiotu będącego stroną umowy. Zgodnie bowiem z art. 388 § 1 k.c. jeżeli jedna ze stron, wyzyskując przymusowe położenie, niedołęstwo lub niedoświadczenie drugiej strony, w zamian za swoje świadczenie przyjmuje albo zastrzega dla siebie lub dla osoby trzeciej świadczenie, którego wartość w chwili zawarcia umowy przewyższa w rażącym stopniu wartość jej własnego świadczenia, druga strona może żądać zmniejszenia swego świadczenia lub zwiększenia należnego jej świadczenia, a w wypadku gdy jedno i drugie byłoby nadmiernie utrudnione, może ona żądać unieważnienia umowy.
Kodeksowa regulacja wyzysku oparta została na łącznym wystąpieniu dwóch przesłanek. Przesłanka pierwsza przejawia się w zajściu jednej z okoliczności dotyczących strony umowy. Co znamienne osoba, która doznaje szkody osobowej w wypadku, w szczególności poważnej, może być objęta każdą z trzech okoliczności, które z osobna kwalifikują ją do korzystania z ochrony przed umową zastrzegającą rażąco wygórowane wynagrodzenie. Poczynając od przesłanek niedołęstwa i niedoświadczenia należy wskazać, że pierwsze może być naturalnym wynikiem pogorszenia stanu zdrowia, drugie zaś wiąże się z tym, że dochodzenie roszczeń odszkodowawczych nie jest zwykłą czynnością życia codziennego i ma charakter incydentalny. Paradoks w odniesieniu do zlecenia dochodzenia roszczeń odszkodowawczych wynika z tego, że tak niedołęstwo, jak i niedoświadczenie mogą być racjonalnymi względami skorzystania z usług doradcy odszkodowawczego. Poszkodowany decyduje się nie działać samodzielnie, gdyż brak wiedzy prawnej i doświadczenia może skutkować dla niego negatywnymi konsekwencjami – np. w przypadku zawarcia ugody. Nadto, gdy znajduje się on w złej kondycji zdrowotnej, w trakcie leczenia i rehabilitacji, czynności, które dla normalnie funkcjonującego człowieka nie stanowiłyby uciążliwości, dla niego mogą być znacznym utrudnieniem. Osoba znajdująca się w sytuacji znacznego nadwątlenia zdrowia, która zmuszona jest do zapewnienia sobie środków bieżącego utrzymania a ponadto ma dodatkowe wydatki związane z leczeniem często w związku z wypadkiem jest takich środków pozbawiona. Takie położenie życiowe można z kolei rozważać w kategoriach znalezienia się w sytuacji przymusowej.
Całkowicie nieuprawniony byłby wniosek, że każdy potencjalny klient kancelarii odszkodowawczej to osoba niedołężna, niedoświadczona i znajdująca się w przymusowej sytuacji. W pierwszej kolejności należy wskazać, że każdy poszkodowany chcący dochodzić roszczeń odszkodowawczych ma alternatywę w postaci możliwości samodzielnego dochodzenia roszczeń lub, w razie nadużyć ze strony ubezpieczyciela, zwrócenie się do podmiotów publicznych jak Rzecznik Ubezpieczonych czy organizacji not for profit. Dopiero wywołanie u poszkodowanego nieprawdziwego obrazu braku takich alternatyw mogłoby wywołać u niego poczucie znalezienia się w sytuacji przymusowej. Odnosząc się do przesłanki niedoświadczenia wydaje się, że owo niedoświadczenie wynikać ma z całkowitego braku poradności życiowej lub braku możliwości prawidłowego rozeznania warunków umowy nie zaś metodologii czynności, które na jej podstawie mają być podjęte. W związku z tym chodzić tu będzie nie tyle o to kompetencję do samodzielnego postępowania przed ubezpieczycielem, lecz o zdolność krytycznej oceny warunków proponowanych przez kontrahenta – kancelarię odszkodowawczą. I po wtóre – w społeczeństwie opartym na specjalizacji usług konsumenci niekonieczne zlecają dochodzenie roszczeń odszkodowawczych gdyż są „niedołężni” – powierzenie sprawy podmiotowi profesjonalnie wykonującemu czynności danego rodzaju daje im rękojmię bezpieczeństwa. Niemniej istotnym czynnikiem decyzji jest komfort wynikający z przejęcia przez doradcę ciężaru wszelkich czynności związanych z likwidacją począwszy od gromadzenia dokumentacji, na negocjacjach kwotowych skończywszy.
Podchodząc do problemu obiektywnie należy wskazać, że również nieuprawniona byłaby absolutna teza idąca w przeciwnym kierunku tj. wykluczająca całkowicie to, że wśród klientów kancelarii odszkodowawczych są osoby niedołężne, niedoświadczone lub znajdujące się w sytuacji, którą można określić jako przymusową. Aby jednak mówić o istnieniu wyzysku i konsekwencji z tego wynikających niezbędna jest druga przesłanka – nieekwiwalentność świadczeń i to w stopniu rażącym. Innymi słowy – usługa musi nie być warta swojej ceny.
Pierwszym buforem bezpieczeństwa w tym obszarze jest powszechnie występujący system wynagradzania succes fee. Jeżeli doradca nic nie uzyska odbiorca jego usługi nie będzie zobowiązany do zapłaty żadnego wynagrodzenia. Taki model, popularny szczególnie w krajach common law, stanowił w polskich realiach odpowiedź na ograniczoną dostępność usług prawniczych i obawę przed podjęciem niepewnej inwestycji. Obawa taka jest uzasadniona w szczególności właśnie u osoby niedoświadczonej, która nie potrafiła ocenić, czy opłacane z góry , chociażby częściowo, wydatki na usługi prawnika mają szanse przełożyć się na zwrot w postaciwyegzekwowanego odszkodowania.
Ukształtowanie wynagrodzenia pełnomocnika jako wynikowej wypłaconych świadczeń wprowadza jednak odczucie, że owe świadczenia ulegają uszczupleniu. Tak też w sensacyjnych publikacjach nie padały stwierdzenia, że cena była szczególnie wysoka, lecz że kancelaria „zabrała” znacząca część odszkodowania. W tym kontekście warto zaznaczyć, że świadczenia za szkody osobowe o charakterze niemajątkowym, tj. krzywdę ustalane są w oparciu o wykładnię przepisów pozbawionych pomocniczych kryteriów ocennych, dlatego też profesjonalny podmiot powinien tak wykorzystać argumentację faktyczną i prawną, aby świadczenia te były wypłacone w kwocie większej niż w braku przytoczenia kompletnego materiału dowodowego i orzecznictwa. Tym samym nie można podzielić poglądu, że świadczenia mają charakter obiektywny i bez względu na występowanie pełnomocnika lub jego brak zawsze byłyby takie same. Wynika to z faktu, że profesjonalny pełnomocnik powinien przejąć inicjatywę w postępowaniu, zaś ubezpieczyciele niestety nierzadko nie przejawiają jej w wystarczającym stopniu np. gdy idzie o informowanie o pełnym katalogu potencjalnie przysługujących roszczeń. Nie może umknąć uwadze, że w przypadku odszkodowań dotyczących majątkowych skutków szkody na osobie pełnomocnik powinien głównie dostarczyć poszkodowanemu informacje i przekazać ubezpieczycielowi otrzymany feedback w postaci dowodów poniesienia kosztów. Stąd też coraz liczniej kancelarie za uzyskanie tego rodzaju świadczeń nie pobierają wynagrodzenia, tak aby poniesione wydatki zostały w pełni zrekompensowane.
Oceniając wynagrodzenia kancelarii prędzej czy później trzeba dojść do newralgicznej kwestii wysokości stawek procentowych. Podawane niekiedy informacje o wynagrodzeniach wynoszących 50% i więcej wydają się w najmniejszym stopniu nie odzwierciedlać panujących warunków rynkowych i większości przypadków są to dane odnoszące się do realiów z okresu około pięciu lat wstecz, lub też skrajności które nie uzasadniają całościowej oceny zjawiska. Analizy pokazują, że stawki podmiotów utrzymujących się od dłuższego czasu na rynku oscylują wokół dwudziestu kilku procent. Wracając do ich oceny pod kątem regulacji wyzysku należy zadać pytanie o to, czy wspomniane dwadzieścia kilka procent to aby nie nazbyt wiele.
W związku z tym, że nie istnieją żadne regulacje prawne odnoszące się do tego zagadnienia w sposób nie wymagający dokonywania ocen pozostaje próbować poszukiwać analogii. Zgodnie z art. 13 ust. 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych UFG i PBUK alternatywą dla wypłaty w drodze własnych ustaleń ubezpieczyciela jest wytoczenie powództwa cywilnego. Chcąc uniknąć zarzutu przedwczesności roszczenia poszkodowany mógłby to zrobić po upływie 30 dni od zgłoszenia roszczeń. Mając na względzie ostatnie stanowisko KNF w tym przedmiocie można założyć z dużym prawdopodobieństwem, ze w tej dacie ubezpieczyciel w olbrzymiej części przypadków nie zaspokoił jeszcze roszczeń. Jeżeli poszkodowany chciałby skorzystać z pełnomocnika procesowego musiałby to być adwokat lub radca prawny (pomijając nadużywane przez niektórych doradców odszkodowawczych regulacje o pozostawaniu w stałym stosunku zlecenia), a wysokość przysługującego mu wynagrodzenia przypadającego od strony przeciwnej wynika wprost z przepisów. Regulują je: rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu oraz wydane w tej samej dacie rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości w sprawie opłat za czynności radców prawnych oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów pomocy prawnej udzielonej przez radcę prawnego ustanowionego z urzędu. Stawki minimalne w sprawach cywilnych uregulowane są w obu rozporządzeniach jednolicie i wynoszą w zależności od wartości przedmiotu sprawy:
– do 500 zł – 60 zł,
– powyżej 500 zł do 1 500 zł – 180 zł,
– powyżej 1 500 zł do 5 000 zł – 600 zł,
– powyżej 5 000 zł do 10 000 zł – 1 200 zł,
– powyżej 10 000 zł do 50 000 zł – 2 400 zł,
– powyżej 50 000 zł do 200 000 zł – 3 600 zł,
– powyżej 200 000 zł – 7 200 zł.
Przyjąwszy zatem, że odszkodowanie uzyskane na drodze sądowej wyniesie 10.000 zł pełnomocnik może spodziewać się zasądzenia kwoty stanowiącej 24% odszkodowania z przeznaczeniem na pokrycie kosztów zastępstwa procesowego. Przy odszkodowaniu na poziomie 1500 zł – minimalna stawka wynosi aż 40% uzyskanego świadczenia. Podkreślić należy, że mowa tu o stawce minimalnej, a sąd uwzględniając niezbędny nakład pracy pełnomocnika procesowego, a także charakter sprawy i wkład pracy pełnomocnika w przyczynienie się do jej wyjaśnienia i rozstrzygnięcia może zasądzić nawet sześciokrotność tej stawki. Ustawodawca uznał zatem, że mieści się w aksjologii systemu prawa, aby w sprawie o maksymalnym stopniu komplikacji i nakładzie pracy pełnomocnika odszkodowanie w wysokości 200 tyś zł wynagrodzenie pełnomocnika wyniosło 43200 zł, a więc jak łatwo obliczyć ponad 21 % odszkodowania.
Przy pełnej świadomości różnic pomiędzy czynnościami postępowania likwidacyjnego i procesowego powyższe regulacje można potraktować jako najbliższą analogię. W tym świetle kwestię oceny tego, czy praca doradcy odszkodowawczego jest świadczeniem rażąco nieproporcjonalnym do stawki dwudziestu kilku procent pozostawiam czytelnikowi.
Kończąc refleksję na temat wynagrodzeń doradców odszkodowawczych nie sposób nie odnieść się do tytułowego pytania w kontekście wniosku skierowanego przez Rzecznika Ubezpieczonych do Sądu Najwyższego dnia 14 września 2011 r. W przedmiotowym wniosku Rzecznik zwrócił się o wyjaśnienie kwestii, czy w świetle art. 36 ust. 1 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych oraz art. 361 k.c., poniesiony na etapie postępowania przedsądowego koszt zastępstwa poszkodowanego przez pełnomocnika wobec zakładu ubezpieczeń podlega kompensacji w ramach odpowiedzialności gwarancyjnej z tytułu umowy obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych?
Odpowiedzi udzieli zatem Sąd Najwyższy, niemniej jednak w oczekiwaniu na jego rozstrzygnięcie, pierwsze tak blisko dotykające samej działalności odszkodowawczej, pozwolę sobie przedstawić refleksje na ten temat w Gazecie Ubezpieczeniowej.