Na łamach Dziennika Ubezpieczeniowego ukazała się publikacja członków zarządu zakładu ubezpieczeń Link 4 Directem przez rynek,w której krytycznie oceniono efekty działalności doradców odszkodowawczych. W związku z tym, że kancelarie odszkodowawcze nie po raz pierwszy zostały przedstawione stronniczo i stereotypowo PIDiPO w tekście polemicznym Prezesa Bartłomieja Krupy odniosła się do uwag przedstawicieli Link 4. Tekst który zamieszczamy poniżej został opublikowany w kolejnym wydaniu Dziennika.

Okiem „farmera szkód”

W ostatnich latach, kiedy to mieliśmy do czynienia z najbardziej dynamicznym rozwojem rynku doradztwa odszkodowawczego, medialny obraz tej branży mógłby wskazywać na to, że wykonywanie zawodu doradcy, a w szczególności pośrednika odszkodowawczego (agenta), jest samo w sobie czymś wstydliwym, jeżeli w ogóle nie wątpliwym pod względem prawnym. W taki wizerunek świetnie wpisywały się epitety sugerujące, że patologiczny jest nie margines branży, lecz jej istota, czy relacje wskazujące, że kancelaria odszkodowawcza „zabrała” komuś większą czy mniejszą część odszkodowania.

Obok świata „wielkiej polityki” funkcjonuje jednak jeszcze codzienna rzeczywistość. W tej są doradcy odszkodowawczy na brzmienie nazwiska których likwidatorom jerzy się włos na głowie, ale w znacznej części są ci, których działanie usprawnia proces likwidacji szkody – przedkładają dokumentację medyczną, dokumentację z postępowania karnego (uzyskaną niekiedy ze znacznym trudem, kwestionowanie prawa dostępu do danych osobowych pomimo ważnego pełnomocnictwa jest na porządku dziennym) oraz wyliczają roszczenia w oparciu o realia rynkowe i rzetelne udokumentowanie.

O ile w powszechnej świadomości przenoszenie stereotypów jest typowe, o tyle w fachowej wypowiedzi może to być odbierane jako lekceważące potraktowanie jej odbiorców, a przynajmniej ich części. Tak też środowisko doradców odszkodowawczych, a może nie tylko ich, może poczuć się po wczorajszej wypowiedzi członków Zarządu Link4. Pomijając brak potrzeby używania określenia „farmerzy szkód” podczas gdy w środowisku przyjęły się określenia nienacechowane pejoratywne, nie sposób nie odnieść się do przedstawionej wizji wpływu doradztwa odszkodowawczego na rynek ubezpieczeniowy.

Autorzy wskazują, że najważniejszym celem każdej firmy ubezpieczeniowej jest dbanie o swoją bazę kosztową, następnie wskazują, że zagrożeniem dla niej są kancelarie odszkodowawcze, lecz one wcale więcej nie uzyskują dla swoich klientów, więc ci są stratni korzystając z ich usług, a zatem trzeba je uregulować i to przede wszystkim dla dobra ubezpieczonych. O ile niemała cześć doradców odszkodowawczych ma podobne wnioski o potrzebie regulacji, o tyle można zgłaszać wątpliwość czy szlachetne intencje wyrażone przez Zarząd Link4 nie stanowią uzasadnienia dla realizacji założeń ściśle ekonomicznych. Trudno zarzucać Zarządowi jego pojęcie gospodarności, ale nie nazywajmy tego altruizmem. Skoro doradcy odszkodowawczy nie zarabiają na swoje prowizje, to gdzie tu ich wpływ na bazę kosztową ubezpieczycieli, przecież poszkodowany działając samodzielnie dostałby podobno taką samą kwotę świadczenia. Konsekwencja wymaga trzymania się jednego poglądu: albo działalność doradców odszkodowawczych nie wnosi wartości dodanej dla występującego z roszczeniem, więc jest nieodczuwalna dla finansów ubezpieczycieli, albo jak wskazują autorzy wcześniej – wpływa ona na bazę kosztową.

Warto jeszcze przeanalizować, jak regulacja kancelarii odszkodowawczych wpłynie w istocie na poziom szkodowości OC. W przypadku uregulowania działalności doradców szkód mniej przecież nie będzie. Być może zatem niektórzy liczą, że ujęcie w ramy prawne „farmerów” spowoduje, że rynek pełnomocników się skurczy i jakkolwiek liczba powstałych szkód będzie podobna, to ilość zgłoszonych roszczeń mniejsza. To niewątpliwie dobrze wpłynęłoby na bazę kosztową, ale czy w tym kontekście pisze się w publikacji o interesie ubezpieczonych „przede wszystkim”, czy raczej „przy okazji”, skoro dla firmy, podobno każdej, dbałość o bazę kosztową jest najważniejsza .

Kompleksowa regulacja działalności doradców odszkodowawczych powinna dać im odpowiednie narzędzia do reprezentacji poszkodowanego, a przy tym zapewnić odpowiednie standardy świadczenia usług, co nie znaczy zmarginalizować rynek. Mając na uwadze fakt, że w ogromnej większości przypadków osoba występująca z roszczeniem z tytułu umowy OC do danego ubezpieczyciela nie jest jego klientem (stroną umowy ubezpieczenia), doradca odszkodowawczy będzie w końcu mógł się skutecznie troszczyć się o interesy swojego klienta (pracuje przecież na succes fee), a ubezpieczyciel o bazę kosztową. Pozostaje się cieszyć z coraz częściej pojawiających się opinii, że doradztwo odszkodowawcze jakkolwiek obarczone jest jeszcze niedoskonałościami, to jego funkcjonowanie w Polsce „znajduje odzwierciedlenie we wzroście wypłaconych odszkodowań zarówno w ujęciu jednostkowym, jak i globalnym” (Ubezpieczenia komunikacyjne w latach 2005 – 2009 Wspólny raport Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego i Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego).

Parafrazując autorów wczorajszej publikacji, istotą konfliktu pomiędzy niektórymi przedstawicielami sektora ubezpieczeń a szeroko rozumianą grupą zawodową doradców odszkodowawczych nie jest konflikt personalny, czy jakikolwiek inny. Spór ten ma podłoże ekonomiczne.